Od lipca Google zaczęło pokazywać treści z publicznych kont IG bezpośrednio w wyszukiwarce. To oznacza, że content z Instagrama może konkurować o uwagę użytkownika z blogami, stronami i filmami z YouTube. Co dokładnie się zmieniło? Co Google indeksuje, a czego nie? I jak możesz to wykorzystać, zanim zrobią to Twoi konkurenci?
Przez lata Instagram był platformą zamkniętą dla wyszukiwarek. Google mógł indeksować profile, ale pojedyncze posty, zdjęcia i wideo były poza zasięgiem. Zmieniło się to 10 lipca 2025 roku. Od tego dnia Google zaczął wyświetlać w wynikach wyszukiwania treści z Instagrama – pod warunkiem, że pochodzą z publicznych kont profesjonalnych.
W praktyce oznacza to, że rolki, posty ze zdjęciami i ich opisy mogą pojawiać się w Google – zarówno w sekcji „Wideo”, jak i w klasycznych wynikach. To pierwszy raz, gdy Instagramowe treści stają się częścią otwartego internetu. I pierwszy raz, gdy mogą wspierać Twoją widoczność poza samą aplikacją.
Jak zapewne możecie się domyślić, Google nie indeksuje wszystkiego, jak leci. Tutaj jak zwykle działa według jasno określonych zasad, które warto znać, jeśli zależy nam na widoczności.
W wynikach wyszukiwania mogą pojawić się:
Ale to nie wszystko. Żeby te treści były widoczne w Google, muszą spełniać kilka warunków:
Nie pojawią się natomiast: Stories, Highlights, komentarze, ani strony z hashtagami (jeśli wymagają logowania). Google widzi tylko to, co dostępne dla każdego użytkownika – bez konta i bez klików.
To oznacza, że nie chodzi już tylko o estetykę posta. Teraz liczy się również to, jak go opiszesz. Słowa kluczowe, kontekst, lokalizacja – wszystko to może pomóc w zdobyciu nowej widoczności.
Zmiana, którą widzimy w Google, nie wydarzyła się przypadkiem. Instagram musiał najpierw technicznie umożliwić indeksowanie swoich treści.
Po pierwsze, zniesiono wcześniejsze blokady – usunięto meta-tagi typu noindex, które wcześniej blokowały Googlebota. Po drugie, umożliwiono dostęp do treści bez logowania – crawler Google może teraz odczytać opis posta, zdjęcie, datę i inne metadane bez potrzeby autoryzacji.
Co ciekawe, Instagram nie stworzył żadnego nowego API do indeksowania. Google działa tak, jakby skanował zwykłą stronę internetową. Pojawiło się też nowe ustawienie prywatności. Konta profesjonalne mają w panelu opcję „Search Engine Indexing” – można ją wyłączyć, jeśli nie chcemy, by nasze posty trafiały do Google. Domyślnie opcja jest aktywna.
Instagramowe posty jako pełnoprawne odpowiedzi na zapytania, to jest coś, co dla mnie wciąż brzmi dość egzotycznie.
Czy to coś zmieni? Z pewnością bardzo wiele.
Dla działów SEO i contentu to dodatkowe obowiązki, ale też konkretna szansa. W wielu branżach – moda, jedzenie, beauty, wnętrza – IG może teraz pełnić podobną rolę jak dobrze zoptymalizowany blog.
Nowe źródło ruchu to nowe potrzeby analityczne. Ale tu nie wszystko da się sprawdzić klasycznymi narzędziami.
Google Search Console nie pokaże Ci ruchu na Instagram, bo to nie Twoja domena. Ale możesz:
Z czasem pojawią się zapewne narzędzia lepiej dostosowane do tego typu analizy. Na razie jednak warto połączyć dane z kilku źródeł
Nie spodziewam się, że indeksowanie Instagrama przewróci wyniki Google do góry nogami. Evergreeny mogą czuć się zagrożone głównie przez AI Overview. Nie wyobrażam sobie, że na wyspecjalizowane wysokowolumenowe frazy mogą pojawić się top 10 stosunkowo krótkie wpisy z instagrama. Mam nadzieję, że Google też nie.
Nazwy własne, produkty, lokalne tematy – tutaj zapewne kryje się potencjał dla instagrama w wynikach wyszukiwania. Może on przechwycić ruch, który wcześniej trafiał na blogi lub przepadał. Szczególnie jeśli ktoś dobrze opisał post, dodał lokalizację albo zbudował zaangażowanie.